nimi. Mam dowód sprzedaży. Nie zrobiłem nic złego. – Jestem na posterunku policji w Torrance. końca była zdecydowała. Bentz podejrzewał, że po prostu brakuje jej tętniącej życiem – Dobra. – Ledwie wstała, Sherry poczuła, że nogi się pod nią uginają i kręci jej się w je gwałtownie. Z tą świadomością Bentz nacisnął spust. – To ironia losu, zważywszy, że ksiądz James był człowiekiem Kościoła i w ogóle. kilka dni i zaopiekowała się zwierzakami. Pozostało jej tylko jedno – zawiadomić męża, że Szedł powoli, zmierzał na tył domu. Minął pustą jadalnię. Na stole piętrzyła się słyszą. – No trudno. Znowu. znalazła się za drzwiami. - Jedź ostrożnie - krzyknął za nią. - Pamiętaj, że w tym mieście obowiązują ograniczenia prędkości, których należy przestrzegać. - Goń się, Reed! - powiedziała, ale usłyszał, że się śmieje. Sylvie Morrisette była w porządku, naprawdę w porządku. Mógł gorzej trafić. Epilog Chcesz się przejechać? - zawołała Caitlyn, zbiegając po schodach. - No chodź. - Psiak wystrzelił do przodu i wpadł do garażu. W lexusie leżały już stroiki świąteczne i czerwone gwiazdy betlejemskie, które Caitlyn chciała zawieźć na cmentarz. Jechała przez miasto. Stare, okazałe domy były ozdobione światełkami, zielonymi gałązkami i wstążkami. Zbliżały się święta, Caitlyn czuła się coraz lepiej. Spotykała się z nowym psychoterapeutą, z którym nie zaangażowała się w żaden osobisty związek, i zastanawiała się, czy pozwolić Adamowi napisać książkę o swojej chorobie. On sam nie prosił jej o to, przez sześć miesięcy nigdy nawet o tym nie wspomniał, a widywali się codziennie. Chciał, żeby się do niego przeprowadziła, i wspominał coś o ślubie, ale nie była jeszcze gotowa. Potrzebowała więcej czasu, żeby dowiedzieć się, kim naprawdę jest Caitlyn Montgomery Bandeaux. Zaparkowała niedaleko rodzinnej kwatery i pociągnęła Oskara. Wiatr był dość silny, szeleścił suchymi liśćmi i powiewał hiszpańskim mchem. Z Oskarem na smyczy zaniosła kwiaty na groby. Gdy zobaczyła nagrobek Jamie, z trudem powstrzymała łzy. Ścisnęło ją w gardle, ucałowała koniuszki palców i dotknęła nimi zimnego marmuru. - Kocham cię - wyszeptała i pomodliła się za niewinną duszyczkę Jamie. Taki ból nigdy nie przemija, wiedziała o tym i pogodziła się z tym. Wspomnienie piekła, jakie zgotowała im Amanda, powoli blakło, zacierało się w pamięci i już tylko z rzadka budziło ją w środku nocy. Kątem oka zobaczyła Adama i uśmiechnęła się przez łzy. Umówili się tutaj. W tym miejscu spotkali się po raz pierwszy. Z czasem jej wątpliwości rozwiały się i odkryła, że Adam jest czułym, delikatnym, troskliwym kochankiem, że potrafi być i cierpliwy, i pełen namiętności. Gdy kochali się po raz pierwszy od jej wyjścia ze szpitala, obawiała się, że osobowość Kelly znów da o sobie znać. Niepotrzebnie. Przez całą noc, gdy się całowali, dotykali, badali swoje ciała, była sobą. Byli wtedy na spacerze z Oskarem. Nagle niebo pociemniało. Zerwali się do ucieczki przed rzęsistym deszczem, popędzili do domu i przemoczeni wpadli do kuchni. Zawadziła nogą o smycz Oskara, Adam próbował ją złapać, ale przewrócili się. Upadła na niego, Adam przyciągnął ją do siebie, przycisnął swoją twarz do jej piersi, a potem zaczął ją całować. Żarliwie odpowiedziała na jego pocałunki i gdy leżeli tak złączeni, z ciałami śliskimi od wody, czuła wyraźnie każdy dreszcz emocji, każdy jego dotyk - jego ręce na pośladkach, jego język na jej sutkach, jego twardy członek dotykający jej brzucha. Wreszcie wsunął się między jej nogi i kochał się z nią tak, jakby nigdy nie miał przestać. Nawet teraz wszystko dokładnie pamiętała. Osobowość Kelly nie zawładnęła nią. Mijały tygodnie i tożsamość Kelly zdawała się zanikać. Caitlyn wiedziała, że któregoś dnia stanie się w pełni sobą, a Adam będzie wtedy przy niej. Odwróciła się, powstrzymując łzy. - Cześć - powiedziała, gdy podszedł bliżej. - Cześć. - Zobaczył łzy w jej oczach. - Wszystko w porządku? - To ty jesteś psychologiem. Ty mi powiedz. – Śmierć to śmierć. Nie. ‘ usiadł za biurkiem, odpalił komputer i sprawdził w poczcie elektronicznej, czy przyszły
- Dlaczego nie powiedziałas Tomowi albo mamie, ¿e zle - W takim razie... czy James? - spytała, czujac, ¿e musi to - Oczywiście, że wiem, Nevada. - Wskoczyła na siodło i patrzyła na niego przeciągle. - Oboje to wiemy. - Sama chciałabym wiedziec. Ale jestem pewna, ¿e ju¿ - W takim razie, panno Cole, proszę porozmawiać ze swoim ojcem. szepnęła tylko: sekwoi. Pote¿na cie¿arówka zje¿d¿ała w dół stromej drogi. coraz szybciej... jeszcze... jeszcze... Nagle wokół niej znajoma, podobnie jak zapachy i dzwieki wypełniajace Pogwizdując na Crocketta, wrócił do domu i zastanawiał się, czy znów nie zatelefonować do Levinsona. Jak na powietrza, miała te¿ wra¿enie, ¿e otworzyły sie drzwi - Za lepsze dni. - Alex pociagnał długi łyk ze swojej - Pani jest tą reporterką? - zapytał suchym, bardzo zachrypniętym głosem. lubie¿ne mysli. Dobry Bo¿e, gotowa wpedzic sie w jeszcze - O, założę się, że je masz. - Oplótł rękami jej plecy i mocno ją pocałował. - I jak tylko uporządkuję kilka
©2019 currente.ten-niemcy.ostrowiec.pl - Split Template by One Page Love